niedziela, 28 grudnia 2014

kopara - gotowy skan

Dziś tylko tyle - pogoda nie daje większych szans na robienie zdjęć dziurkaczami.

sobota, 27 grudnia 2014

drugie życie Franki

Wybebeszony aparat został wyposażony w blaszkę z dziurką i pomalowany. Po naświetleniu całego filmu okaże się, czy to nowe życie dla Franki. Póki co wiem, że kawałki ołowiu w obudowie to nie był taki zły pomysł: bez nich aparat jest bardzo lekki, a na moim żałosnym statywie porusza go nawet najmniejszy wiatr. Zasłanianie otworka kawałkiem tektury na taśmie izolacyjnej też chyba nie ma przyszłości, będę musiał zrobić coś w rodzaju migawki jak w matchboxach. Na drugim zdjęciu także puszka z opisanymi czasami naświetlania.
Czasy były sprawdzanie wielokrotnie i myślałem już, że wreszcie będę naświetlał precyzyjnie ale niestety: śnieg chyba spowodował, że pomimo wskazań światłomierza czasy trzeba jeszcze skrócić. Prawie wszystkie zdjęcia puszkami (3 na 4) zrobione dzisiaj prześwietliłem. poniżej najlepsze z nich, zdjęcie papieru w odwróconych kolorach, skan niebawem.
I na koniec: wiadomo już oficjalnie, kiedy będzie następny Pinhole Day - 26 kwietnia 2015. pinholeday.org

sobota, 20 grudnia 2014

Franka AF-300 - cześć jej pamięci

W poszukiwaniu materiału na pinhola zdecydowałem się poświęcić jeden z moich analogowych aparatów. Padło na Frankę AF-300, niedawny nabytek, ponieważ i tak nie chciało mi się jej czyścić - ktoś zostawił baterie w aparacie i zalały wnętrze, w tym zaawansowaną elektronikę ;-). Zresztą nie obiecywałbym sobie wiele po zdjęciach zrobionych czymś, co jak znalazłem zalicza się do "toy cameras". Poniżej jeszcze w całości.
Aparat jest (był) prymitywny we wzruszający sposób: blaszka z trzema otworami zastępująca przysłony,jeden czas naświetlania i malutka wbudowana lampa błyskowa, wszystko wydaje charakterystyczne plastikowe dźwięki, trzyma się na jednorazowych miękkich śrubkach i kleju. Ma za to klasyczny ręczny przesuw filmu i właśnie dlatego go wykorzystam.
Po rozebraniu okazało się też że aparat obciążony jest kawałkami ołowiu (na pierwszym planie) nie wiem czy dla stabilizacji czy żeby zrobić wrażenie profesjonalnego sprzętu, pierwszy raz coś takiego widzę w aparacie, a kilka już rozwaliłem. Na ostatnim zdjęciu resztki, które chcę wykorzystać do zrobienia pinhola.
i na koniec link do strony o tym aparacie. Mój miał ładniejszą, metalicznie niebieską farbę.

sobota, 13 grudnia 2014

czwartek, 4 grudnia 2014

gotowe skany

koło kina Kijów
podwórko przy ul. Zyblikiewicza
Collegium Maius
barka pod kładką Bernatka

środa, 3 grudnia 2014

po długiej przerwie

Skończył mi się wywoływacz i długo nie kupowałem nowego, bo nie było takiego jak chciałem. W końcu zdecydowałem się na taki w proszku przeczuwając, że może to być kłopot. Nie byłem więc zaskoczony (ale wpieprzony bardzo) kiedy okazało się, z instrukcji umieszczonej W ŚRODKU OPAKOWANIA (!), że składniki, dwa proszki pozwalają wyprodukować od razu 2,5 litra wywoływacza do papierów, tylko po co mi aż tyle i gdzie miałbym to trzymać? Równocześnie patrząc jak się utlenia i starzeje? Długo myślałem jak go precyzyjnie podzielić bez wagi, albo po prostu mi się nie chciało za to zabierać. W końcu zrobiłem to tak, jak zawsze rozwiązuję tego typu problemy: olałem precyzję i podzieliłem go "na oko" równocześnie doskonale zdając sobie sprawę z tego, że efekty mogą być nieprzewidziane i niezadowalające. Ale nic to, z 1/4 obu proszków wyprodukowałem jakieś ćwierć litra ultraszybkodziałającego płynu. Właściwie nie warto puszczać papieru ze szczypiec, bo proces zachodzi za szybko. Nie martwię się jednak bardzo ponieważ oprócz wietrzenia wywoływacz się też zużywa i pewnie niedługo straci moc, albo rozcieńczę go trochę, oczywiście "na czuja". Po tej krótkiej lekcji jak NIE wywoływać zdjęć zamieszczam to co o dziwo udało mi się osiągnąć.
na początek ściana kina Kijów, które fotografowałem już wielokrotnie (zdjęcie z komórki, obrobione). Poniżej zdjęcia papierów w trakcie suszenia zrobione telefonem, w odwróconych kolorach. Skany zrobię niebawem.
4146