sobota, 20 grudnia 2014

Franka AF-300 - cześć jej pamięci

W poszukiwaniu materiału na pinhola zdecydowałem się poświęcić jeden z moich analogowych aparatów. Padło na Frankę AF-300, niedawny nabytek, ponieważ i tak nie chciało mi się jej czyścić - ktoś zostawił baterie w aparacie i zalały wnętrze, w tym zaawansowaną elektronikę ;-). Zresztą nie obiecywałbym sobie wiele po zdjęciach zrobionych czymś, co jak znalazłem zalicza się do "toy cameras". Poniżej jeszcze w całości.
Aparat jest (był) prymitywny we wzruszający sposób: blaszka z trzema otworami zastępująca przysłony,jeden czas naświetlania i malutka wbudowana lampa błyskowa, wszystko wydaje charakterystyczne plastikowe dźwięki, trzyma się na jednorazowych miękkich śrubkach i kleju. Ma za to klasyczny ręczny przesuw filmu i właśnie dlatego go wykorzystam.
Po rozebraniu okazało się też że aparat obciążony jest kawałkami ołowiu (na pierwszym planie) nie wiem czy dla stabilizacji czy żeby zrobić wrażenie profesjonalnego sprzętu, pierwszy raz coś takiego widzę w aparacie, a kilka już rozwaliłem. Na ostatnim zdjęciu resztki, które chcę wykorzystać do zrobienia pinhola.
i na koniec link do strony o tym aparacie. Mój miał ładniejszą, metalicznie niebieską farbę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz